Znów leżę tak blisko niej, zbyt blisko...
Patrzę na nią, dostrzegam te delikatne, różane usta,
teraz lekko rozchylone, prawie niewidocznie,
wyglądają jeszcze bardziej oszałamiająco niż zwykle.
Przez chłód jej cera jest jeszcze bledsza, wszytko się odznacza -
spojrzenie - takie niewinne, jakby odłączone od całości.
Przeszklony błękit, w miarę dłuższego patrzenia dostrzegam
miliony poruszających się z gracją świetlików,
tworzą jakieś myśli, które są zagadką.
Nie wiem czy to przez wypity alkohol czy chce tego samego co ja..
Nigdy nie potrafię rozszyfrować tego spojrzenia.
Jest przesiąknięte erotyzmem, a jednocześnie zamknięte.
Nie wiem czy zdaje sobie sprawę jak bardzo jej pragnę,
choć mam nadzieję, że nie widać tego po mnie..
Chcę jej.
Chcę ją pociągnąć za rękę, nawet jeśli nie będzie chciała pójść za mną.
Chce zobaczyć z bliska całą skrywaną namiętność,
jej oczami widzieć nieskończoność.
Delikatnie położyć ją na zroszonej trawie.
Włożyć dłonie pod jej płaszcz, wędrować...
czuć dreszcz, spijać go powoli z całej niej.
Chcę dostrzec nagość, zobaczyć żar,
zatopić ręce w jej włosach, pociągnąć do tyłu
i zakazać ruszać, zatopić się w ustach.
Poczuć ją całą!
Zlizywać nienasycony smak, wszystkie zmartwienia,
aż ujrzę czarną głębie duszy.
